piątek, 22 kwietnia 2011

Carpe Diem !

Mówi się, że pewne pomysły przychodzą w najmniej spodziewanym momencie, nieoczekiwane, zaskakujące. Właśnie mnie naszedł pomysł będąc...pod prysznicem. Tak, rozmyślałem sobie nad tym co właściwie było rok temu. Próbowałem odświeżyć pamiętać, przejść do retrospekcji.

Dokładnie rok temu, pogoda była mniej więcej taka sama, no może trochę chłodniej. Zbliżały się urodziny jednej z koleżanek, siedziałem na kolejnej próbie Moliera i...no właśnie....szykowałem się do Olimpiady. Tematyka dotycząca (Ci co mnie znają śmiali się ostro)...Żydów...olkuskich Żydów. No...cóż...pominiemy w tym przypadku moje poczucie humoru etc.

Pamiętam również jak 24.04 pojechałem do Warszawy w kilka osób, oraz z panem profesorem J.P. Pamiętam również egzamin ustny, naprzeciwko komisji, pamiętam komentarz, że jestem najprawdopodobniej wiernym słuchaczem Radia Maryja, pamiętam również ciągle ten nastrój żałoby w stolicy, sporo zniczy pod Pałacem. I wiecie co jeszcze pamiętam ? Jak oto straciłem mnóstwo kasy.

Otóż po całym dniu człowiek głodny postanowił się wybrać na zasłużony posiłek. Jednak cała nasza grupa uznała, że bez sensu jest wycieczka do McDonalda (która to by zresztą już była). Dotarliśmy do jednej z wąskich uliczek, a tam cała gama restauracji...kuchnia chińska, rosyjska, skandynawska, tajska, włoska, hiszpańska etc. Wybraliśmy tajską.

Nie będę opisywał ze szczegółami, ale jedzenie było kapitalne. Moje kubki smakowe prawie eksplodowały z zachwytu. Każdy brał trochę porcji od kogoś innego. Mieliśmy wspaniałą degustację.

I wszystko było pięknie, naprawdę do czasu kiedy na horyzoncie pojawił się wypolerowany pan kelner, z miną uśmiechnietą, wyszczerzonymi ząbkami. Przemiły pan zostawił nam niewielką karteczkę z wielką cyfrą na niej.

I wiecie co ? Choć początkowo człowiekowi zrobiło się słabo, to jednak wieczorem szybko zapomniał o kasie, a rozpamiętywał to dobre jedzenie.

Chcecie puentę ? Otóż, człowiek czasami ma głupie pomysły, chce zaszaleć, przeżyć jeden dzień rozkoszy, poczuć się jak arystokrata, lub po prostu dziecko. Zrobić coś szalonego, coś co będzie się pamiętać. Powyższy przykład jest jednym z wielu. Niezaplanowany wypad na najwyższy szczyt Tatr też był czymś taki, wypad na koncert, czy nawet śmingus-dyngus.

Człowiek ma tylko jedno życie, nie wierzę w reinkarnację, dlatego warto jest przeżyć je na maksimum. Masz ochotę na coś niecodziennego ? Zrób to. Chcesz się raz w życiu poczuć jak bogacz. Proszę bardzo. Chcesz raz w życiu poczuć się beztrosko ? Droga wolna. Nie mówię tutaj o pełnej anarchii, ale po prostu o przyjemności. Poczujmy się czasami jak dzieci, zapomnijmy, że świat jest skomplikowany, a życie daje kopniaki w dupę.

Prawda jest taka., że o normalnym, szarym dniu bez emocji zapomnimy szybko, a o jakieś grubszej akcji będziemy pamiętać przez długie lata, jeżeli nie do końca życia.

Jak to powiedział pewien koleś : "Wszystkiego w życiu trzeba spróbować." (Ok, prawie wszystkiego. Są jednak pewne odstępstwa.)

Co prawda, ten sam koleś wyleciał parę dni później ze szkoły, ale to zupełnie inna sprawa.

Wesołych Świąt.

1 komentarz:

  1. O ironio, mamy podobne wpisy. Mój jednak powstał wcześniej. Miło, że ktoś ma podobne poglądy. :)

    OdpowiedzUsuń