Pozwólcie, że w tym poście posłużę się moim ulubionym sportowym motywem.
Nie zaliczę tego dnia do najbardziej udanych. Powiem więcej, jak na początek weekendu nie wygląda to aż tak optymistycznie ale nie będą tu w prosty sposób użalał się nad sobą. Spróbuję ostatnie godziny porównać do pewnej i sytuacji. A na koniec puenta.
Wyobraźmy sobie sportowca, konkretnie boksera, przed którym zbliża się walka. Przeciwnik nie wydaje się wymagający, to po prostu kolejny, "jeden z wielu". Czy bokser wyczuwa jakiś respekt ? Może tak, a może nie. Za oknem dalej szaro i buro, więc możemy założyć, że nasz bohater będzie walczył w hali pełnej kibiców przeciwnika. Zadanie utrudnione. Z sędziami także ma nie po drodze.
Zaczyna się 1 runda. Trwają tzw. "sportowe szachy". Nie do końca wiadomo co rywal zrobi. Potem następuje 2 runda...3...4...i 5. Sportowiec utrzymuje się na bezpiecznej pozycji, nie ma problemów. Trochę się rozluznia, robi o jeden niepotrzebny krok za dużo. I wtedy staje się...
BACH ! Cios spada na niego jak groch z jasnego nieba. Choć robi dobrą minę do złej gry, to czuje gdzieś tam, że właśnie został oszołomiony. Publika się cieszy, coś jest nie tak. Rywal triumfuje.
Przerwa. Trener daje jakieś wskazówki, pociesza ale to na nic. Bokser czuje coś czego już dawno nie doświadczył. Ostatnim razem przy takim ciosie padł od razu, został znokautowany. Dziś jest już na tyle rutynowany, że wie jak sobie poradzić. Wstaje, powraca.
Kolejna runda spokojna. W 7 można nawet powiedzieć, że przejmuje inicjatywę, czuje się pewnie...
W 8 jest kapitalnie ! Ciosy jakie zadaję zmuszają przeciwnika do obrony. Ale w 9 rundzie następuje coś czego sie nasz bohater nie spodziewał...
Nie wiadomo jakim sposobem dostaje w szczękę prawym prostym. Cios banalny a jednak boli. Wracamy do sytuacji sprzed paru rund. Bokser nie chce się poddać, ale wie, że jeszcze jeden taki cios i może być już po walce. A wtedy...kompromitacja, żenada, nikt nie będzie chciał z nim już się mierzyć. Przyjdą inni, lepsi.
W 11 rundzie znowu wraca stary dobry pięściarz. Serwuje przeciwnika mocnymi sierpowymi. Są energiczne. Najwyrazniej znowu chce przejąć inicjatywę.
I wreszcie...Runda 12...Bokser czuje, że czas upływa. Musi jeszcze trochę zaatakować. Zapomina znowu o tyłach...
Bach ! Mocne uderzenie, tym razem nie pokrył się przed prawym sierpowym, był tak zapatrzony w atak, że zapomniał iż w sporcie liczy się też dobra asekuracja...
Pada...Znowu jest na deskach. Czuje, że publika szaleje. Sam nie wie czy to koniec, czy raczej dopiero kolejny etap. Bo jeśli teraz wstanie to co ? Co mu to da ? Sędziowie i tak pewnie dadzą wygraną przeciwnikowi. A on ? Co zrobi poza boksem ? Czy jeszcze dostanie kiedyś szanse ? Jak długo będzie tkwił w takim głupim, jakże bezsensownym "Co by było gdyby ?" Chciał dobrze, ale nie wyszło. Znowu...
Wiecie co, ważne jest aby wstał. Tak naprawdę każdy z nas ma takie momenty, że czuje że dostał mocno po ryju, dupie, i innych częściach ciała. Cierpią na tym narządy i psychika. A jednak, warto się podnieść po takim bólu, bo co nam może dać załamywanie się. Żadnego szacunku. żadnej odwagi, żadnego celu. To jest koło zamknięte. Więc podnoś się niczym bokser na deskach. Przegrasz ? Trudno, widocznie nie twoja kolej, staraj się przeanalizować co zrobiłeś źle, i potraktuj to jako motywację na raz następny. Człowiek uczy się na błędach. Czasami podnieść się po porażce tzn. odnieść większy sukces niż wygrać po łatwej walce. Za trudne ? A kto powiedział, że to wszystko ma być banalnie proste ?
No właśnie, ja wybrałem. Wstaję. Szkoda czasu, nerwów, czasu, czasu... Nie ma zamiaru zamykać się w pokoju i tworzyć własny świat. Za to można zrobić masę innych rzeczy. A to poczucie ( Co by było gdyby ?) Pewnie gdzieś tam jeszcze jest.
Może zniknie, może trudno. Ale na to już wpływu nie mam.
Ps. Idę coś zrobić ze sobą. W końcu piątek, nie ?
Ps.2 Z innej beczki. Mam wrażenie, że koncerty Juwenaliowe zamieniają się w koncerty dla hot 13. Z jednej strony Kult (zajebista sprawa) a z drugiej...kamil bednarek (małe litery celowo). Co to ma być ?!
Ps. 3 Mój kolega, Rom uświadomił mi dlaczego koncert jest tak późno - 21 V (Rok temu było jakieś 2 tyg. wcześniej). Widocznie organizatorzy chcieli zadbać by Kamil zdał maturę. Jakie urocze. :)
Ps. 4 Zbyt poważnie ? Trudno, widocznie dziś mam taki dzień na refleksje :P
Chyba "grom z jasnego nieba"... Ale to tylko taka moja mała dygresja.
OdpowiedzUsuń